Świnoujście – jedno z najpopularniejszych miast nad Bałtykiem
przyciąga tysiące turystów każdego sezonu. Poza plażami, latarnią morską i promenadą, wielu przyjezdnych nie wyjeżdża bez… magnesu na lodówkę. Te niewielkie pamiątki stały się symbolem każdej udanej wyprawy nad morze. Problem w tym, że ich ceny przyprawiają o zawrót głowy.
W lokalnych sklepikach w Świnoujściu magnes może kosztować nawet 40 złotych, podczas gdy w hurtowniach jego cena nie przekracza kilkudziesięciu groszy. Skąd tak ogromna różnica? Odpowiedź jest prosta – wysoka marża, krótkie okno sprzedaży i olbrzymie koszty prowadzenia sezonowego biznesu.
Czy Świnoujście odda nabrzeże Niemcom – Zapytamy prezydent Agatowska
Lokalni sprzedawcy dobrze wiedzą, że turysta, który przyjechał raz, raczej nie wróci po odbiór tańszej pamiątki. Dlatego w Świnoujściu, podobnie jak w innych kurortach, ceny magnesów, muszelek, koszulek czy kubków są windowane maksymalnie.
Warto zauważyć, że część odwiedzających nie ma nic przeciwko. Pamiątka to nie tylko przedmiot – to emocje, wspomnienia i dowód, że „byliśmy tam”. Dlatego, mimo narzekań w internecie i mediach społecznościowych, sprzedaż trwa w najlepsze.
Pamiątki grozy znad Bałtyku:
To nie tylko dowód na wakacyjną inflację, ale też ciekawy przypadek ekonomiczny – pokazujący, jak silnie miejsce zakupu wpływa na cenę końcową produktu.
Świnoujście: Geblewicz nie zostawia złudzeń. Pomysł Agatowskiej nie jest realny