Coraz więcej kawiarni w Polsce decyduje się na wprowadzenie tzw. stref bez laptopów. Ten rosnący trend, który zyskał popularność w warszawskich lokalach, powoli dociera również do innych miast, w tym do Poznania, Wrocławia, Gdańska czy Krakowa. Cel? Przywrócenie kawiarniom ich pierwotnej roli – jako miejsc spotkań towarzyskich, rozmów i wspólnego spędzania czasu, a nie tymczasowych biur coworkingowych.
Warszawa – początek zmian
W stolicy Polski zmiany zaczęły się od najpopularniejszych kawiarni w centrum. STOR Cafe, Coffeedesk czy Ministerstwo Kawy to tylko kilka przykładów lokali, które zdecydowały się ograniczyć możliwość korzystania z laptopów. Powody są proste – stoliki przez wiele godzin okupowane są przez osoby pracujące, które często zamawiają jedną kawę i blokują przestrzeń dla innych klientów.
Krzysztof Rzyman, właściciel STOR Cafe przy ul. Brackiej, nie ukrywa, że jego celem jest ochrona charakteru kawiarni:
– Mocno wierzymy, że kawiarnie nie powinny stawać się przestrzeniami coworkingowymi. A tych ostatnich jest już w Warszawie bardzo dużo – podkreśla.
W jego lokalu strefy bez laptopów funkcjonują głównie na antresoli i są rozszerzane w weekendy, kiedy ruch jest największy. W Coffeedesk przy ul. Wilczej oznaczenia stref zmieniają się w zależności od dnia tygodnia, co pozwala dostosować przestrzeń do aktualnych potrzeb klientów.
Poznań – zakaz całkowity w weekendy
Jeszcze bardziej radykalne rozwiązanie przyjęła poznańska kawiarnia Taczaka 20. Właściciele zdecydowali się całkowicie zakazać korzystania z laptopów, tabletów i rozkładania notatek w weekendy. Jak tłumaczą – lokal jest niewielki, a w soboty i niedziele zapotrzebowanie na miejsca do siedzenia jest ogromne.
– Zdarzało się, że ktoś zajmował stolik przez cztery godziny, pijąc jedną kawę, a inni klienci odchodzili, bo nie mieli gdzie usiąść. To zwyczajnie nieuczciwe – mówią właściciele.
2 nawet 3 tysiące dziennie za spacer po plaży – praca marzeń
W tygodniu kawiarnia nadal pozwala na pracę przy laptopie, co stanowi kompromis pomiędzy potrzebami pracujących gości a resztą klientów.
Reakcje klientów są podzielone
Choć wielu klientów przyklaskuje tej inicjatywie, podkreślając, że atmosfera kawiarni staje się bardziej „ludzka”, nie brakuje także głosów sprzeciwu. Osoby pracujące zdalnie, freelancerzy i studenci twierdzą, że takie zmiany odbierają im przestrzeń do nauki i pracy.
Jednak właściciele kawiarni odpowiadają jasno – kawiarnia to nie biuro. Coraz więcej z nich proponuje osobne, wydzielone miejsca do pracy, czasem z dostępem do prądu i Wi-Fi, ale wyraźnie oddzielone od stref relaksu i spotkań.
Nowy standard w branży gastronomicznej?
Eksperci rynku gastronomicznego podkreślają, że ten trend może zyskać na sile. W dobie przesytu cyfrowym światem ludzie coraz częściej szukają miejsc offline, które umożliwiają prawdziwe spotkania, rozmowę i oddech od ekranów. Kawiarnie, które odpowiednio wyważą swoją ofertę, mogą stać się liderami nowej jakości.
– Widzimy wyraźny wzrost zainteresowania takimi miejscami. Ludzie potrzebują przestrzeni społecznej, niekoniecznie coworkingowej – komentuje Marta Grabowska, socjolożka i ekspertka ds. trendów miejskich.
Czy Świnoujście i inne miasta pójdą tym śladem?
Pytanie, które pojawia się coraz częściej, brzmi: kiedy trend dotrze do mniejszych miast? Czy kawiarnie w miejscowościach turystycznych, takich jak Świnoujście, Sopot czy Zakopane, również wprowadzą takie ograniczenia?
Zważywszy na sezonowy tłok i dużą rotację klientów, to może być rozwiązanie korzystne zarówno dla właścicieli lokali, jak i dla odwiedzających. Jak pokazuje przykład Warszawy i Poznania – to nie tylko chwilowa moda, ale świadoma odpowiedź na zmieniające się potrzeby społeczne.
Szok przy granicy! Niemcy oburzeni cenami w Polsce – 'Tak drogo to jeszcze nie było!’
Comments are closed.